Kwitnące lny, które kocham. Przede wszystkim za kolor (wiadomo :) ), a także za ich delikatność, gibkie gałązki kołyszące się na wietrze i płatki jak skrzydła motyla, przezroczyste niemalże, gdy się spojrzy pod światło. Błękitna magia...
Oto kolejna porcja zdjęć z mojego ogrodu. Znowu. Nie wiem czy ostatnio nie zaburzyłam ceramicznego charakteru tego bloga. Chociaż z drugiej strony...bez natury nie byłoby mojej ceramiki to raz. Jest główną inspiracją i motorem do działania. Dwa: w obecnym czasie skupienie się na pięknie przyrody jest mi bezwzględnie potrzebne by ukoić duszę. By poczuć, że jestem częścią większej całości. Doskonałej całości. Więc jeszcze trochę Wam pospamuję, wybaczcie :) (możecie też ewentualnie omijać dział "życie na wsi" ;))