Lipiec. A jak lipiec to kwitnące lipy! Cały poranek spędziłam z głową wśród gałęzi drzewa uważanego kiedyś za magiczne, symbolizującego szczęście, pokój i długowieczność. Towarzyszył mi tam upojny, słodki zapach i ze 20 milionów pszczół, także zainteresowanych kwiatami. Tyle udało mi się zebrać zanim skończyła się herbata :)
A teraz czas na dwudniowe przetwórstwo surowca. Jak już nazbieracie kwiatków, to reszta w zasadzie robi się sama. Będzie z tego aromatyczny, rozgrzewający syrop, dodatek do zimowej herbaty: moje zeszłoroczne odkrycie. (przepis znajdziecie w komentarzu poniżej). Fantastycznie wzmacnia odporność i pomaga przy ewentualnym przeziębieniu. Dodatkowo to mój faworyt pod względem smakowym. Naprawdę polecam Wam spróbować. Jest tyle fantastycznych ziół dostępnych całkowicie za darmo, wystarczy po nie sięgnąć. Ja co roku dodaję do swojego zestawu coś nowego. Obstawiona słoiczkami nie pamiętam już co to grypa i inne świństwa (2 sezony zimowe wolne od tego! JEEJ!), choć w przedszkolu co i rusz jakaś zaraza panuje... Naprawdę można żyć zdrowiej i czerpać siłę płynącą z natury. Ja wkręcam się coraz bardziej :)
♥
Na koniec moje zbiory pozują w całkiem nowej misie z czarnej gliny:
Dobrego weekendu. Może poszukacie lipy? :)