poniedziałek, 26 października 2015

4 lata na wsi


Właśnie mijają 4 lata od kiedy mieszkamy na wsi. Jestem zdziwiona faktem jak dużo się od tego czasu zmieniło, ile się nauczyłam i jak inaczej patrzę na wiele spraw. Nigdy nie byłam do końca "miastowa", dzieciństwo przesiedziałam w stajni w lesie, zaś każde wakacje spędzaliśmy w głuszy pod namiotem zaopatrzeni w wędki, siekierkę i butlę gazową. Jednak mieszkanie na prawdziwej wsi 24/7 to zupełnie inna historia. Tu mieszka się po prostu DOBRZE. W zgodzie z naturą, z porami dnia i roku, i z jakimś wewnętrznym rytmem. Żyje się spokojnie, choć zawsze jest co robić. Pory roku wyznaczają to, jakie to akurat będą działania. Dzięki przeprowadzce po tak krótkim okresie czasu wiem (myślałam, że takie rzeczy będę wiedziała jak już będę konkretnie doświadczoną babuszką ;) ), co i gdzie zerwać na różne dolegliwości i są to najczęściej "chwasty", które jak do tej pory mijałam bez emocji. Spiżarnię mam pierwszy raz pełną odlotowych przetworów na zimę, (choć nie wiem jak znalazłam na to czas ;)) I jeszcze jedno: już moje dwuletnie dziecko wie jak rozpoznać żurawia po klangorze...("Mamo, ziuziawie!"). Ja się tego nauczyłam, gdy byłam o 30 lat starsza... :) I to właśnie jest niesamowite.