To będzie zdecydowanie najbardziej żółty post w historii tego bloga. Torpeduje mnie ostatnio ten kolor ze wszystkich stron, chodzi za mną i pojawia się w najmniej spodziewanych momentach, choć wcale go nie lubię, a nawet (!) wraz z pomarańczem znajduje się na totalnym szarym (heh) końcu w zestawieniu moich preferencji kolorystycznych. Sama się sobie dziwiąc kupuję po raz pierwszy w życiu coś żółtego...co nie jest jedzeniem.(ŻÓŁTE buty?!?) A nawet gdy nie kupuję, przyjeżdża do mnie przypadkowo peleryna w tym kolorze (przez co wyglądam teraz jak Wielki Ptak z Ulicy Sezamkowej, ale kto mnie tam na wsi w deszczu ogląda ;) Jak wiadomo nie ma przypadków. Skąd to się wzięło?! Przekopuję wiedzę wpajaną latami w szkołach artystycznych poszukując znaczenia i symboliki tego koloru... Żółty. Blask. Radość. Optymizm. Inspiracja. Słońce. Najwyższe wartości. Pewność siebie. Siła emocjonalna. No i wiedza, ba, nawet oświecenie... W obecnym czasie jak widać potrzebuję tej energii, którą żółć ze sobą niesie, siły i jej działania antydepresyjnego. I pojawia się ze wszystkich stron...
Pełno jej na łąkach:
Na okolicznych polach:
oraz w pracowni:
Kupiłam bowiem ostatnio (zanim zdałam sobie świadomie sprawę z mojej żółto-obsesji) dwa szkliwa: oba żółte. Więc jakby ktoś tak jak ja potrzebował kontaktu z tą barwą to jest w czym wybierać. Zapraszam na koloroterapię :)
♥ ♥ ♥
I piękna piosenka w prezencie: "W deszczu maleńkich żółtych kwiatów"