wtorek, 5 stycznia 2016

Chrzest Stasia i historia pewnej choinki

Realizując Wasze zamówienia zawsze moim największym stresem jest obawa przed pomyleniem się w imieniu, dacie, czy popełnienie jakiejś innej literówki, która po wyschnięciu gliny, będzie już nie do skorygowania (nie mówiąc już o utrwaleniu gliny w wysokiej temperaturze.) Gdy podajecie daty ślubów, sprawdzam w kalendarzu czy to na pewno sobota, gdy chrztów, sprawdzam, czy to niedziela... i kilka razy literuję imiona i dedykacje. Nastał jednak dzień, w którym niezwykle zabawny żarcik mojego męża "Uuuu pomyliłaś się!" nabrał nowego wymiaru. POMYLIŁAM SIĘ! 18 RAZY!!...
Dostałam zamówienie na gwiazdki, które miały być podziękowaniem dla gości przybyłych na chrzciny odbywające się w grudniu. Wobec tego mieli oni otrzymać po ozdobie choinkowej z dedykacją z tyłu. Sprawdziłam datę (tak, to niedziela) ulepiłam 18 gwiazdek, wypaliłam dwukrotnie i wysyłając do klientki zdjęcie gotowych gwiazdek do akceptacji prawie dostałam zawału... Z tyłu miałam 13 grudnia zamiast 26 grudnia... Ups... Poprawkowe gwiazdki lepiłam w totalnym pośpiechu. Los mi tym razem sprzyjał i obyło się bez awarii i wybuchów. Także kurierzy w tym roku nie dali przysłowiowego ciała i nikt nie otrzymał zamówienia na po Świętach (dziękuję! :))


I w komplecie:


Poprawne gwiazdki wyjechały, zostały te "pomylone". Coś trzeba było z nimi począć i z pomocą przyszedł mój niezwykle dowcipny małżonek. Ze starego płotku (wiwat recykling po raz enty!!) skonstruował mi drewnianą choinkę. Pełno ostatnio takich wszędzie, więc nie jest to nasz nowatorski pomysł, ale w tym wypadku jest idealny. Gwiazdki bowiem wiszą w ten sposób, że nie widać ich rewersu, już pomału zapominam, że jest tam coś o Stasiu... ;)


I jeszcze:


I na koniec zoom na mojego tegorocznego hiacynta. Lubię tę zapowiedź wiosny w świątecznym czasie, ale nigdy nie kupuję więcej niż jednego, by się nie udusić od zapachu, gdy rozkwitnie.


  :)